Wszyscy byli bardzo zdziwieni decyzją Haniack. Myśleli, że będzie kłóciła się o łóżka z chłopakami czy wyciągnie dmuchane łoże księżniczki mroku z dmuchanymi kolcami. Aż tu - niespodzianka.
Mella zdołała wygramolić się z walizki, która z hukiem uderzyła o domek pół godziny temu. Początkowo nikt o tym nie pamiętał, ona sama - miała lekką pustkę w głowie. Ale cóż, jak na razie paczka razem z Haniack podzieliła się na płci - dwie grupy. Zwiedzali sekrety domków. Weekend zapowiadał się nie tyle bajkowo i -w ogóle - "uh la la", bardziej zabawnie oraz malowniczo. Piękna barwa drewna - nie blada, tylko pomarańczowa - dodawała nastroju. Same w sobie domki nie były absolutnie nowoczesne - jednakowoż intrygi przykuwały uwagę całej paczki. Właściciele domku sami wyjechali na weekend - do miasta... "Weekendowa zamiana ról", jak to uchwycił w słowach Wiff, który na statku zdradził, że Kenzi to nie Kenzi, tylko Kenzay - po prostu uważa, że to babskie imię, i tak wymyślił niezbyt inteligentną ksywę.
Łóżka były ładnie pościelone, obok nich leżały dwa materace - dodatkowe podwyższenie, które następnie składały się w "pufki"! Półka była jedna, i to w dodatku wielkości czterech ułożonych w kostkę malutkich, kwadratowych telewizorów. Składała się z dwóch poziomych większych szuflad oraz - pod nimi - czterech kolumn i dwóch rzędów szufladek. Jak to wyglądało...?
Mniej więcej tak.
* na szybko w Paincie, wiem, że niezbyt równe ;3*
Na półce stała pomarańczowa, zwyczajna lampka. Abażur był wykonany z materiałów podobnych do tych od produkcji rolet.
A szafa na kurtkę czy sukienkę? No coś ty. To po prostu regał z rurką, na której zawieszone zostało 10 wieszaczków. Balkon był zamykany na kluczyk, który Haniack od razu podwędziła dziewczynom, ponieważ kanapa była na dole, obok kuchni.
Ale cóż przejmować się skromnym (skromnym? Mało powiedziane) wyposażeniem domku, skoro przed domkami czekały na nich dwie ławeczki ze stoliczkami oraz najprawdziwszy teren na ognisko, ogrodzony kamieniami!Kiedy dziewczyny podziwiały miejscówkę, na schodach z drugiego domku wywinął orła schodzący Wiff. Poślizgnął się na MOKRYM LIŚCIU. Cała torba z węglem, którą niósł, zaczęła zjeżdżać po schodkach (było ich trzy, więc jakim prawem Wiff się potknął?!) i upadła na chodnik. Cudem Bożym nie wysypała się, ale za to powypadały z niej cztery kostki podpałki, a Kenzay wyrzucił z okna olej do podpałki, jednak kiedy zobaczył wijącego się
Ognisko zaczęło się o 17. Żarzyło się niczym w pożarze. Delikatne języki ognia porywały drewno co chwile dokładane przez chłopaków. Zaczęły palić je, w wyniku czego kurczyło się, aż rozpadało się w drobny proch. Dziewczyny śmiały się, a Mella wyszła z domku rozpromieniona (doszła do siebie) i posadziła na ognisku (wbiła specjalne nogi garnka w ziemię, nad ognisko) wcześniej przygotowaną Specjalność Melli - Kociołek. Boczuś, warzywka, cielęcinka, cebulka, i inne ułożyła wcześniej w "kanapkę", następnie dno garnuszka wyścieliła liśćmi sałaty, a kiedy na to ułożyła wspaniałe danie, wszystko powtórnie przykryła sałatą i zamknęła metalową, ciężką pokrywę.
Wszyscy bawili się wybornie. Nie było to jednak tradycyjnie "taniec, śpiew, śmiech" i inne pierdoły. Przy ognisku Haniack oddawała cześć swoim naleśnikom, które przedtem wrzuciła do ogniska, Leo niepewnie wpatrywał się w ogień i co chwilę dorzucał drewna. Rodzeństwo dyskutowało na tematy rodzinne, a pozostała grupka przyspieszała właśnie "My jesteśmy krasnoludki" i niektórzy pogubili się w ruchach. Nagle usłyszeli szum w krzakach. Ucichli. Słychać było tylko trzaski ogniska. Leo - najbardziej zaawansowany w walce - podszedł do zarośli i wyrwał gałęzie. I grupy ujrzały to...
- Scarlet! Psie! Co ty tutaj robisz?? - zawołała Nat. W kąciku oczu błysnęło światło odbite od ognia, i cienka struga spłynęła po prawym policzku. Podbiegła do psa, który nagle... rozpłynął się w powietrzu. Przedtem jeszcze radośnie zaszczekał, zamerdał ogonem i dotknął Nathalie. I zniknął.
Wszyscy zamarli. Nathalie zamurowało. Nikt nie wiedział, że była to magiczna sztuczka byłej Leo, która chciała złamać Nat. Złamać jej serce, psychikę, następnie wykończyć ją, jak... mrówkę, którą polewało się wodą czy trzaskało butem...
***
Już wkrótce część trzecia. Ostatnia i decydująca! ;)
Powiem tylko, że dodałam nowe zakładki - u góry, pod nagłówkiem, macie pasek nawigacyjny :)
Blogspot dużo bardziej zadowala mnie od bloog.pl. Tu się przenoszę i tu zostaję.
Dodałam także nowe gadżety. Przyjrzyjcie się uważnie <3
Zjedźcie na dół bloga <3
Już niedługo pojawiać się będą felietony różnotematyczne! Zapraszam <3
Pozdrawiam, dedykacja dla mojej klasy oraz GFCenter <3
Do zobaczenia.
Jezu, boskość i fenomen!
OdpowiedzUsuńJak ja Cię kocham za ten bogaty, kwiecisty język, którym dysponujesz w taki piękny sposób. :) Po prostu epickie opisy; rozbudzasz nimi wyobraźnię. ^^ Oprócz tego kocham Twojego bloga za wieczne, wakacyjne klimaty... Chętnie bym poszła teraz na kemping czcić naleśniki. :D Haha, ostatnio byłam w makaroniarni; łyżką jadłam makaron koleżanek nad tacką, brudząc przy tym wszystko w zasięgu metra oprócz siebie samej. xD Wracając do tematu jestem zachwycona tym jak w takim młodym wieku można doprowadzić umiejętność pisania do perfekcji. Sama się staram, bo ostatnimi czasy zaczęło mnie interesować pisanie, ale Ty jesteś geniuszem literackim! Kocham Cię, nie przestanę tego powtarzać, a gdyby Twojego bloga przenieść na papier, pomyślałabym, że to jakiś dobry, światowy bestseller. ;) Pisz tak dalej, nigdy nie zawodzisz, kochana! Jakbym zapomniała... Końcówka oczywiście godna podziwu. Szczerze mówiąc jestem zachwycona, a teraz skazałaś mnie na niecierpliwe czekanie na kolejny rozdział z Twojej strony... :)
No cóż, życzę multum pomysłów, weny oraz szczęścia ponad wszelką miarę w życiu poza światem wirtualnym i blogosferą! ;*