trwa inicjalizacja, prosze czekac...

sobota, 18 października 2014

Zawieszam?

Cześć :)
Tak wiem, że i tak nie pisałam tu nic od X miesięcy, i tak tego nikt nie czyta ;P
Blog jest w stanie, hmm, spoczynku? xD
Nie będę się tłumaczyć - powiem tylko brak czasu, weny i ochoty.
Być może założę nowego bloga, poinformuję :)
kontakt ze mną": poszkole.pl/cadenzax3
Żegnam misiaki, może niedługo coś się tu pojawi!

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Akcja - popularyzacja!

Witam wszystkich bardzo serdecznie w ten ciepły, kwietniowy dzień!

Chciałabym zamieścić tu krótkie ogłoszenia parafialne i prośby;

Primo: Od teraz traktuję bloga jak nowego :)

Secundo: Bardzo proszę o rozsyłanie bloga znajomym i reklamowanie, a za to zaobserwuję i skomentuję 10 razy wasz blog!

3. Zgłosiłam się w blogtopsites.com jako Cookie Me!, proszę o podbijanie w rankingu ;)

4. Dziękuję za wasze wyświetlenia i komentarze!

5. Osoby aktywnie komentujące oceniam, komentuję blogi a także reklamuję i dodaję do opowiadań!

6. Na pewno zauważyliście nowy layout, mam nadzieję że się podoba ;)

Dziękuję wszystkim za uwagę!
Odsyłam do punktu drugiego :*
Pozdrawiam, papatki!

Fakty o mnie

Zostałam poproszona o fakty o mnie, ponieważ mam nominację bloga ;)

1. Natalia
2. Uwielbiam budyń
3. Moja pasja to pisanie i śpiewanie
4. Nie wchodziłam na bloga pół roku :>
5. Moja ulubiona kreskówka to Galactik Football
6. Interesuję się modą
7. Mam zielone oczka i piegi :)
8. Ubóstwiam moją NP Haniack :)
9. Słucham dubstepu
10. Urodzona 20 kwietnia :)


Przy okazji, chciałabym zaprosić na blog Haniack: Blog Haniack - klikamy! :D

Pozdrawiam wszystkich! ;)

You'll never die cz. I

Spojrzała na niego.
- Musisz... musisz już wstawać - wyszeptał.
Zmierzyła go czujnym wzrokiem.
- Nie. Nigdzie się nie wybieram.
- Ale musisz.
- Nie rozkażesz mi.
- Ale musisz.
Splotła ramiona. Smutnym gestem przetarła swoje prawe ramię.
- Ja... nie mogę. Ciebie teraz nie ma. Ja nie chcę.
Złapał ją za rękę.
- Tia, musisz wytrzymać. Ja wrócę. Tylko daj mi znać. Jestem tu.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Więc, do zobaczenia.
*****************************************************
- Tia Whiten wybudziła się ze śpiączki! Tia! Słyszysz mnie? Już w porządku. - byli przy niej znajomi z drużyny.
- Dzieonjezd... - zmrużyła oczy.
- Kto? Co?
- D'Jok... zabierzcie mnie do D'Joka, w tej chwili!
Tia gwałtownie wstała z łóżka, na którym leżała dwa tygodnie, i wybiegła z sali, zrywając wszystkie przewody.
Trzasnęła drzwiami i zdezorientowana rozejrzała się. Czuła jego obecność. Czuła. Słyszała.
Nad jej głową zamrugał neonowy szyld, na którym była strzałka i napis "OIOM". Tam na pewno jest D'Jok!
Pobiegła w stronę windy, do której wskazywała strzałka. Wina zamknęła się.
Tia zdenerwowana kliknęła przycisk. aPo 10 sekundach nic się nie działo. Dziewczyna pomyślała, że zaraz rozpieprzy ten przycisk na tysiąc kawałków. Zaczeła po wciskać, najpierw spokojnie, potem zaczęła kopać windę, W końcu ruszyła się. Jak na złość, winda pięła się tak wolno, jak stonoga z bólem stawów.
Winda otworzyła się, a Tia wybiegła jak poparzona. Wiedziała, że on tam jest.
Złapała niebieski fartuch z wieszaka, przewracając go przy okazji. Dziewczyna odepchnęła szklane drzwi i z namaszczeniem podeszła do D'Joka. Jej psychika, jej energia, jej pewność siebie, wszystko zostało rozbite na milion kawałków, widząc nieprzytomnego chłopaka. Wszystko, tylko nie jej miłość.
- D'jok? - wyszeptała ostrożnie, zaciskając zęby, powstrzymując się od płaczu.
Powoli usiadła na jego łóżku. Była w szoku.
Miał zszyty łuk brwiowy, mnóstwo siniaków. Pochyliła się nad nim. Wyszeptała mu do ucha:
- D'jok... obiecałeś... proszę, wstań... obudź się... obiecałeś mi...
Milczał jak zaklęty. Podbiegła do niej pielęgniarka.
- Pani chyba oszalała! To jest oddział intensywnej opieki medycznej! Tu się nie wchodzi!
- Puszczaj mnie! On mi obiecał!
- Co Ci obiecał?!
-... że się obudzi...
- Oh...
Pielęgniarka puściła obolałe ramię Tii. Podrapała się z tyłu głowy.
- Spokojnie. On się obudzi. Trzeba tylko wierzyć...
- Po co? Już się obudziłem. - uśmiechnął się rudowłosy, który własnie wybudził się ze śpiączki.
- D'jok! - wysapała Tia i rzuciła mu się na szyję. - Dotrzymałeś słowa!
Złączyli się w namiętnym pocałunku.
- Wiedziałam. Wiedziałam że dotrzymasz słowa. - spojrzała mu głęboko w oczy.
- Dużo mnie to kosztowało. Ale dla Ciebie? To był cencik - przytulił ją D'Jok.
- Niedługo stąd wyjdziemy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- No, to nie mam się o co martwić - otarła łzę Tia, wtulając się w tors rudowłosego.
**********************************************************************
- Poszkodowani w wybuchu gazu w hotelu Arkadias wybudzili się ze śpiączki. Policja ustaliła, że był to umyślny wypadek. Trwa śledztwo. Tymczasowo aresztowano pięciu podej... - rudowłosy wyłączył telewizję.
- Nie mogę tego zapomnieć. - powiedział Rocket, mieszając swoją lemoniadę.
- Tak, ja również - wyszeptała Tia.
- Ale... na pewno wszystko się ułoży, na nowo - powiedział D'Jok, a Tia zakasłała.
- Pomogę wam. Pozwólcie, że wam kogoś przedstawię - powiedział Rocket.
- Elisse?
Wyszła smukła, czarnowłosa dziewczyna. Tia wytrzeszczyła oczy.
- Widziałam Cię! Pracujesz w szpitalu!
- Jako pielęgniarka. Na przyszłość - na OIOMie są choroby zakaźne - nie warto tam wchodzić! - uśmiechnęła się Elisse pełna współczucia do pary.
- No to super, jest nas czwórka. I może będziemy zwalczać przestępczość? - uniósł brwi D'Jok.
- Na to wygląda - powiedział Benneth, stojąc w drzwiach.
- O! Może się dołączysz? Będzie, taka, wiesz, superpiątka - powiedział D'Jok, zaczerpując łyk piwa. Objął Tię.
- Chciałem wam tylko powiedzieć, że Corso ma jutro urodziny. Kupcie mu coś. Taka wiadomość od Sonny'ego.
- Łuhuhu, ten eskimos? Cool - powiedział Rocket, puszczając oczko do brunetki.
Elisse odpowiedziała mu szybką serią mrugnięć, jakby nie wiedziała, kto to.
Ok, ja spadam, bo Piraci szukają sprawców tego wybuchu gazu - i Benneth zniknął w ciemnościach, trzaskając pospiesznie drzwiami.
Był późny wieczór, cała czwórka czekała na drużynę, mieli zamiar zagrać w bilarda w willi D'Joka.
- Obudźcie mnie, jak przyjdą - ziewnęła Tia i zasnęła.

__________________________________________

Z dedykacją dla Alexis, Haniack, SpideGirl i całego GFCenter. Liczę na wasze komentarze, niekoniecznie pozytywne! ;)

Pojawi się kilka części, bo to taki urywek z życia Tii i D'joka. Wkrótce napiszę coś o Mei. Może wplotę kogoś w opowiadanie? Chętni, piszcie w komentarzach. :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Informacje oraz z innej beczki - "Zwykły niezwykły dzień"

Goooooooood morniiiiiiiing blogeeeeeers!
And readers. And other :)

W dzisiejszym poście chciałabym, abyście zorientowali się w terenie, oraz oby wszystko zostało wyjaśnione raz a porządnie. :3

Lecimy.

Nathalie pojawi się już wkrótce, a tymczasem będę zamieszczała rozdziały dłuższe, aczkolwiek na różne tematy przeplatane moimi sytuacjami z życia. :>
Wymieniam się komentarzami. :>
Proszę o subskrybowanie, obserwowanie i komentowanie (szczególnie proszę o to trzecie), bo motywuje to i popycha mnie.
Szkoda że na moim blogu aktywne są tylko dwie osoby, ja i Haniack.
Ale Haniack, dla mnie się liczysz niemiłosiernie <3
Dziękuję za wszystkie komentarze.

Teraz krótka przerwa na reklamy:

Micro Ice's Diary
To niesamowicie komiczny i realistyczny blog o paczce przyjaciół, którzy próbują wszystkich sposobów, aby było o nich głośno. Pisany oczami jest jednego chłopaka z paczki. Polecam na każdy wiek, każdy humor...
"Na każdą pogodę, na upał i na chłodek"... :>
Link : micro-ice-diary.blogspot.com

Impossible & Zayn Malik
.... i już nikt nie powie, że 1D to grzeczni i ułożeni chłopcy!
Pewnego razu gang (Harry, Louis, Niall, Zayn, Liam) porywają piękną Britney ze sklepu jako zakładniczkę. Co dalej? Aż iskrzy miłością i emocjami. :>
Pisany jest w dodatku z kilku perspektyw!
Link: impossible-zayn-malik.blogspot.com


Teraz opowiadanie ;3

"Zwykły niezwykły dzień"

Opis: Wszystko jest pisane oczami D'Joka, kolegi Micro-Ice'a, który pisze pamiętnik na innym blogu :> zapraszam, tu dowiecie się więcej o postaciach: micro-ice-diary.blogspot.com Wiem, że nigdy nie będzie to tak zabawne, jak Haniack. Ale czytać się da. :>

Mój pamiętniczku...
Od jakiegoś czasu dziadek Roman zaczyna nas męczyć pozwem do sądu. Wszystko przez Marka! Ten inteligent wykradł całe zapasy fasolki z ogródka Haniack (same GMO, fuj!), po czym nie wzbudzając podejrzeń, przebrał się za zakonnicę (to też podwędził Haniack, to dlatego wrzeszczała coś o jej stroju z wypożyczalni) i wbiegł do sklepu, aby kupić różową patelenkę do kompletu. Przy okazji, kiedy wracał, dziwnym trafem znalazła się na jego głowie, więc prawdopodobnie dostał kręćka, podwędził (znowu!) nam dynamit (staliśmy niedaleko w kolejce do toi-toi'a) i pobiegł do domu Dziadka Romana. Najwyraźniej był zły, że dziadek nie zechciał pokusić się życiem u boku tego wypierdka, ponieważ, sapiąc jak ostatni mutant, wyrwał wannę i drzwi z zawiasów łazienki, zrobił sobie na korytarzu trumnę-izolatkę, zagazował wszystko, po czym związał i wepchnął tam dziadka Romana z wytrzeszczem oczu O_o. Dziadek O_o praktycznie natychmiast zemdlał, a Mark podłożył pod wannę dynamit, po czym - kaboom! - wysadził w powietrze trumnę-izolatkę wraz z dziadkiem Romanem O_o, robiąc olbrzymią dziurę w dachu. Gruz przysypał Marka, uderzenie w głowę sprawiło, że zapomniał o wszystkim i wrócił do "normalności" - jego zboczone, aczkolwiek nieinteligentne zachowanie było u niego "normalne".
Dziadka znalazł Technoid, a my odwieźliśmy Marka do pokoju.


Myślałem sobie o tych wczorajszych wydarzeniach w łóżeczku. Mmm, godzina szósta. Wait... whaaat? Normalna pora mojej pobudki to około 11-12, ale wybudziły mnie stęki Micro-Ice'a i śmiechy Haniack. Przepełnione euforią.
To chyba źle.
Otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku, niespodziewanie przygniatając Ice'a do ziemi.
- Ty... tłusty spaślaku, zejdź ze mnie! - wysapał ostatniem sił Micro.
- Zamknij się, Dee musi wstać! - odparłem, desperancko unosząc dłoń.
- Zamknąć to se możesz swój mechanizm, dzięki któremu wdychane przez ciebie powietrze zamienia się w tłuszczyk! - ripostował mały.
Zaśmiałem się. - I kto tu używa skomplikowanych mechanizmów, zastępujących Twój pusty łeb?
- A kluską chcesz?
- A czemu akurat kluską, anorektyku? Coo, lubi się zjeść?
- Nie! Twoim tłuszczykiem możnaby polać porcje klusek dla całej drużyny, w tym Aarcha!
Nasze docinki mogłyby się ciągnąć przez parę godzin, ale Haniack mierzyła do mnie z karabinu, okazało się, że na kulki. Ładowała we mnie i wrzeszczała: - Jak - puff - śmiesz - puff - przerywać - puff - nasz - puff - poranny - puff - trening! - ostatnia kulka wleciała mi do nosa i wyleciała uchem.
Od kiedy oni razem ćwiczą? No, chyba że za karę.
Wstałem z drugiej strony mojego łoża. - Nie przerywajcie sobie - powiedziałem, zerkając na perfekcyjne pompki Micro-Ice'a.
- Cóż... ja przynajmniej, robiąc pompki, nie szuram kaloriami po podłodze. - zawołał za mną Mice, już lekko spocony.
Haniack przytakując, liczyła na kalkulatorze pompki. - Dobra, minuta przerwy. Muszę coś OBLICZYĆ.
Micro ice ułożył się w gustownej piżamie na dywanie, unosząc dłoń do czoła i przymykając oczy.
W tym samym czasie terapeutka SK liczyła miary, nie miary...
Ta psychopatka nie miała pojęcia, co robi, prawda?
- Ilość włosów Mice'a podzielić przez ilość jego zębów, a wynik pomnożyć przez wykonane pompki, następnie odjąć sumę całusów Aarcha i Artegora...
Haniack mamrotając, nerwowo wciskała kolejne guziki na kalkulatorze.
- Mam! Ilość dodatkowych pompek to trzydzieści trzy miliony pięcs... stop. Aaa, już wiem - Aarch i Artegor całowali się więcej niż 82 razy. Tak wykazuje mój monitoring - zaśmiała się, a ja się wzdrygnąłem.
- Okej, to jeszcze pięćdziesiąt dwie pompki - uradowała się Haniack, po czym porwała za karabinek i zajęła się sobą.
Obserwowałem całe zajście z łóżka. Analizowałem tą wersję wydarzeń, w tle słysząc liczebniki Haniackowe... była ona bowiem fanką Króla Juliana, więc tym sposobem oddawała mu cześć:
- Dawaj, Micro-Ice! Jeden, dwulian, trulian, czwulian... - wstałem z łóżka, a ktoś złapał mnie za kostki i pociągnął mnie pod łóżko.
- Kimkolwiek jesteś, puszczaj! Muszę zająć łazienkę na kilka godzin! - warknąłem.
- Stary, muszę wymyślić, jak przekonać Romana do przyjaźni i jak ukryć się przed policją. - wyszeptał głos.
- Maaaark? - zdziwiłem się, gdy nagle zrozumiałem, z kim jestem, i że jesteśmy sami pod łóżkiem.
- Kurdeee! - wyskoczyłem jak poparzony i zaryglowałem się w łazience.
Wolny.
Włączyłem telewizję na Ukrytej Prawdzie. Pokazywane były przeciwności losu zgotowane dla Warrena i Luura, nowej pary.
Tak, my, leniwi Snow Kids, mamy TV "46 W ŁAZIENCE. Był w rogu, na ścianie, ustawiony ekranem do wanny. Odkręciłem kurek letniej wody. Z nowoczesnego prysznica poleciała orzeźwiająca woda, która przyjemnie chłodziła moje ciało. Micro Ice niedawno rozpowiedział plotkę, że woda po prysznicu utyka mi między fałdkami tłuszczu. Z niego są same kości, nie ma nawet mózgu, bo nawet Mark wie, że mózg jest z mięsa. Aczkolwiek kiedy pierwszy raz się o tym dowiedział, chciał zjeść mięsiwo Clamp'a. Odratowaliśmy biedaka, ale teraz w pewnym miejscu ma lśniącą łysinę porastającą puszkiem, a Mark do tej pory ma kłaczki w najmniej odpowiednich momentach.
Tak sobie rozmyślałem, gdy nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Skierowałem strumień wody na postać, która, wyważywszy drzwi, zaczęła uciekać od wody. Sam musiałem wstawać, tak, ja musiałem, z wanny, i naprawiać drzwi. Ale coś nie poszło i cała ściana poszła, a za nią Mei i Tia oglądały staniki, a Mark bił się z Sinedd'em. Normalka. Wyszedłem za drzwi, ale zorientowałem się, że jestem goły, ekhem, nagi.
Ten nawiedzony Ahito wychodził właśnie na spacer, unosząc ręce. Przyzwyczailiśmy się do wskrzeszonego idioty, który na przemian jęczy i śpi. Ale zdarzyła się niesamowita sprawa: kiedy mie zobaczył, ożył. Na prawdę. Cały make-up zombiaka znikł, on sam stanął jak normalny człowiek i zaczął się śmiać, o mało co nie zemdlał. Schowałem się za drzwi, ale wyskoczyłem, kiedy usłyszałem jego żywy głos:
- Złap mnie, albo powiem wszystkim jaki jesteś!
- Nie uwierzą Ci - prychnąłem pogardliwie.
- Ale, kiedy zobaczą fotkę... - ten cham wymachiwał aparatem, jak Luur nowymi warkoczykami, o ile to nie były dredy.
Goniłem go, nie przejmowałem się że jestem... taki, jaki jestem. Ahito dławił się ze śmiechu, aż w końcu dotarliśmy do balkonu na ostatnim piętrze. Stanął przy balkonie i nie wyglądał na ucieszonego. Cisnąłem pięścią w aparat, który poleciał hen, zleciał na ruchliwą ulicę z 10. piętra...
Ahito wyciągnął Nokię z aparatem. Zrobił fotkę i uciekł.
Wróciłem smutny do pokoju. Micro Ice, pijąc szklankę Frugo przez słomkę, dziwnie się na mnie patrzył. Ciekawe. Nie widziałem Ahito od kilku godzin, ale obawiam się najgorszego.

Pomyślę, czy będzie kontynuacja, zobaczymy. Liczę na komentarze ;D

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział X: "Show must go on" cz. I

Od mua: Kochani! Właśnie prezentuję żem wam 10 rozdział przygód Natalki i jej paczki! Od razu inaczej ją sobie wyobrażamy, Nathalie = Natalka... prawda?
Słówko wyjaśnienia: Flurry to były wspólnik Jego, zdrajca :(
Część pierwsza, finalna... zapraszam!


Trafił.
Potężny pocisk, największy, jaki kiedykolwiek widział, aż iskrzący się od chęci posiania mordoru, uderzył z prędkością 170 km/h, czyli powietrza wydzielanego z organizmu, kiedy kichamy, tak mocno wstrząsnął Nathalie, że aż się odbił, a sama dziewczyna zaczęła spadać z budynku.
Laser odebrał całą jej moc...

Niestety. Nikt jej nie złapał, na nic nie spadła. Z hukiem uderzyła o betonowe podłoże. Słychać było trzask kości. Nieprzytomną dziewczynę od razu zauważyli profesorowie z okien swych gabinetów.
W trybie natychmiastowej interwencji zadzwonili po pogotowie, ale to nie wszystko.
Flurry skoczył na Nathalie. Nogami prosto na niej brzuch. Ona jednak gwałtownie otworzyła oczy i, widząc co nikczemnik zamierza zrobić, z niesamowitym, obezwładniającym jej ciało bólem zaczęła wznosić ręce. Na początku wszyscy myśleli, że użyje ona czarów, ale dziewczyna po prostu odepchnęła się od podłoża, wskutek czego Flurry sam miał już uderzyć o ziemię, ale wylądował na nogach. Skręcił się, ponieważ kość w nodze sama się przestawiła. Z gniewem w oczach spojrzał na oprzytomniałą dziewczynę, której miękkie wnętrzności miały posłużyć za poduszkę. W bestialski sposób kopnął Nathalie w biodro i wystrzelił w górę, na dach, gdzie czekał jego statek.

W tym samym czasie karetka na sygnale pojawiła się już na podjeździe szkoły. Wszyscy uczniowie wyszli, aby podziwiać odwagę młodej dziewczyny, która prawdopodobnie przypłaci życiem za próbę uratowania posiadłości.



Matka Nathalie wyrwała się ze snu. Widziała tam swoją córkę w opałach, uciekającego szaleńca i Jego, który kazał jej natychmiast opuścić blok. Faktycznie, wszyscy sąsiedzi byli już na zewnątrz i rozmawiali z kierowcą busu, w którym mieli spędzić 24 godziny. Matka Nathalie spakowała wszystkie rzeczy i tam wybiegła. Okazało się, że wszyscy sąsiedzi mieli ten sam sen i bardzo współczuli matce Nat. Wszyscy wiedzieli o jej magicznych studiach. Rozumieli to. Jak?


Tymczasem szpital. Na ojomie (OIOM - oddział intensywnej terapii szpitalnej) Nathalie walczyła o życie z połamanymi żebrami. Kręgosłup był w całości, czego lekarze nie przyjmowali do świadomości. Niestety jedna z kości przebiła trochę płuco i lekarze musieli to szybko wyciągnąć.
Było już po operacji, ale antybiotyki nie zadziałały i Nathalie czuła się coraz gorzej.
Po dwóch godzinach udało się ustabilizować jej stan. Nagle wszyscy wraz z naszą pacjentką usłyszeli wybuchy, alarmy samochodowe, wołanie o pomoc.
Nathalie zniknęła ze szpitala, teleportując się do Flurryego, ale po drodze szkodliwy gaz zaczął ją usypiać i w takim stanie znalazł ją Flurry pod statkiem.

- Tak sobie myślę... zaraz chwila, pod posiadłością Jego stoi przecież porzucony statek z autopilotem nastawionym na dom tej małej smarkuli! - powiedział sobie Flurry, po czym złapał Nathalie za ubrania ochlapane krwią (nieprzebrane po potyczkach na dachu) i zaciągnął ją na swój statek.

Kwadrans wystarczył na dolecenie do statku, wrzucenie tam uspanej Nathalie i zaprogramowanie autodestrukcji po osiągnięciu celu.

- Słodkich snów - zaśmiał się, szczerze powiedziawszy przystojny i dobrze zbudowany, młody chłopak, po czym pilotem uruchomił silnik Jego zdobyczy.



W NASTĘPNEJ CZĘŚCI:

Czy Nathalie wybudzi się w porę? Co wydarzy się w busie? Czy statek zaprogramowany na autodestrukcję wysadzi całe miasto? Jak prezentuje się stan rannej? Czy Nathalie odzyska swoją moc? Co z przyjaciółmi z jej paczki?


Wszystkiego dowiecie się już wkrótce! (:
I przepraszam za nędzne kilka zdań. To tylko zapowiedź tego, co wydarzy się już w następnej części...
muahahahahahaha!


Wasza Ciasteczkovva. ♥


piątek, 1 listopada 2013

Rozdział IX "Rodem z horroru"

Komentarz od autorki, Cadenzy: Kochani, postanowiłam coś bardzo ważnego. Jeśli chodzi o Nathalie... dobiję do 10 rozdziału, następnie będę zaczynała historie z innymi bohaterami. Dziesiąty odcinek podzielę na części - będzie to ostateczna bitwa naszych bohaterów. Nie martwcie się jednak - bowiem Nathalie duchem na blogu zostanie. Pojawiać się będzie rozdział z jej paczką co jakiś czas, ale teraz mam ogrom niestłumionych, upartych wręcz pomysłów, które muszę napisać.

KLIP PROMUJĄCY:
 Lemonade Mouth - "Determinate"



Rozdział:

Nathalie przeczesała swoje bujne, długie włosy palcami. Kolejna nieprzespana noc. Koszmary senne rodem z horroru nie pozwalały jej zmrużyć oka. W trakcie przeciągłego, ospałego ziewnięcia zastanawiała się, co tak naprawdę powinno ją martwić w toku ironicznych wymysłów jej mózgu. W dodatku była burza. Padało od trzech dni.

Godzina 6.00 rano. Zaspała. Czas wstawać, szkoła woła... 
Tam czuła się bezpiecznie, ale od trzech dni, od początku burz, Nathalie była pod opieką profesora oraz Jego, którzy jako pierwsi dowiedzieli się o jej wizjach. 
"Gonna turn the world into your dance floor... de determinate..." zanuciła dziarsko, zaczęła skakać i śmiać się. Kiedy w końcu licznik humoru zadzwonił w jej chorym mózgu, podbiegła do łazienki. Jej współlokatorki raczyły obudzić się już o 5.00 i wyjść.
- Tra-ta-ta-ta, tra-ta-ta-TA... - i zamarła po otworzeniu drzwi. Jej oczom ukazała się plama krwi, a obok szczeniak, zmieniający się w groźnego pit bulla, rzucającego się na Nat...
Potrząsnęła głową. Pomrugała oczami. Stłumiony krzyk wypełnił powietrze nieprzyjemną atmosferą, tak gęstą, że Nathalie chwyciła nóż z półki i zaczęła je kroić, następnie kawałek pokryła folią amelinową.
"Haniack się ucieszy", pomyślała. "Muszę uważać, aby nie zjadła go wraz z opakowaniem".
Wróciła do łazienki. Wszystko puff! -  rozpłynęło się wraz z wilgotnym od wody lecącej w wannie powietrzem...
A fakt, dlaczego w wannie leci woda?!
Nathalie nie potrafiła jej zakręcić. Siłowała się z Kurkiem Kranowym-Pudzianowskim przez okrągły kwadrans, potem padła. Następnie wskoczyła w ciemny dresik, złapała włosy i zawiązała je w luźnego, aczkolwiek wysokiego i pięknego koka. Kosmyki grzywki od razu spłynęły na jej rozgrzane, lekko spocone od emocji czoło. Zarzuciła plecak na ramię i wybiegła z pokoju.

**********

Koleżanki rozmawiające z profesorem od razu zauważyły rozgrzaną Nathalie sunącą korytarzem ze spuszczoną głową. Przerażone spojrzały po sobie. 
- To... nie jest najlepszy moment - wyszeptała Nathalie. - Po lekcjach w gabinecie profesora. Przekażcie mu. - dziewczyny skinęły posłusznie głową i uśmiechnęły się do niej, po czym odwróciły się o profesorka.
Właśnie nadbiegła Haniack z nowym plecaczkiem. Z tyłu miała zdjęcie całej drużyny Snow Kids, a na mniejszej kieszeni ich logo oraz napis "Galactik Football".
- Śmieszny plecaczek, ha ha - wydukał pewien chuderlaczek w okularkach o imieniu Konrad.
Haniack trzepnęła go w głowę i zawołała: - Odszczekaj to i do nogi! 
- T-t-tak jest, mości pani - wyszeptał chuderlaczek i pognał w stronę biblioteki, przy okazji kilka razy runąc niczym niedorobiona kłoda i zniknął nam z oczu.
- Cześć cześć cześć cześć - lansowała się Haniack z tym jej olśniewającym błyskiem w oczach. Nathalie ściskała ją i po raz pierwszy od kilku dni (oprócz uścisku mamy) poczuła się tak bezpiecznie i pewnie.Wypieki zmalały z jej twarzy niemal błyskawicznie.
- Mam coś dla ciebie - powiedziała rozpromieniona Nathalie i wyjęła srebrne zawiniątko.
- Gęsta atmosfeeera! - uklękła Haniack, przyjmując ten dar niczym Lancelot swą... dzidę... miecz...whatever. Zjadając w całości bez mlaskania, jednakże z papierkiem, rzekła ona:
- Hmmm... zgadując... rano było gooorąco. Co tym razem?
- Yyyghm... plama krwi, szczeniak pit bull'a, samozwańcza mordercza woda w wannie. To był horror. Spociłam się jak łoś w okresie polowania.
- Wyobrażam to sobie. Chodź powkurzać Konrada.
- Z miłą chęcią, tylko odłożę plecak - zawołała  Nat.
**********

Nathalie wychodziła ze szkoły od profesora, wszystko mu opowiedziawszy. Kolejny wspaniały dzień z nieidealnym porankiem... wracała sama, gdyż jej współlokatorki rozmawiały jeszcze z n-elem, a Haniack miała zajęcia Klubu Paralizatorskiego.
Osłoniła rękoma oczy. Kosmyki jej pięknych włosów delikatnie zadrgały wraz z ziemią. Jej czujną, aczkolwiek piękną twarz z idealną wręcz cerą podniosła wysoko w górę.
O nie.
Nie, nie, nie.
To nieprawda.
A jednak.
Jej wizje.
Jej koszmary.
Ożyły.
Wszystkie.
Poranne również. 
Zauważyła potoki wody sunące z nieba na niewinnych przechodniów. Wystrzeliła w górę niczym z procy i odepchnęła je jednym ruchem ręki, odrzucając poza atmosferę.
Użyła fluxa - tajemnej magii używanej w zaprzyjaźnionej galaktyce Zaelion do gry w piłkę.
(patrz serial Galactik Football)
Jeździła tam co miesiąc z Haniack na spotkanie ze SK i Micro-Ice'm oraz innymi, słynnymi gwiazdami, znali się wzajemnie osobiście, a skąd, to inna historia.
Strużka krwi ściekała z dachu Akademii. Nathalie zauważyła drabinę. Zaczęła się po niej wspinać. Budynek miał więcej niż 5 pięter, a ktoś zrzucał z niej dziwne przedmioty, typu deska klozetowa czy kurek.... od kranu... wanny...
Po chwilowej wspinaczce przy pomocy cyfrowej tarczy dostała się na dach, lecz nikogo tam nie było. Krew zaczęła się unosić, jakby wskutek załamki grawitacji... następnie opadła i z chlustem poplamiła dresy Nathalie. Nagle usłyszała wiązkę laserową za plecami. Zrobiła dramatyczny obrót. Nikogo tam nie ujrzała. Nagle znowu zza głowy usłyszała odpalającą wyrzutnię i mechaniczny głos: - PUK-PUK, TO-JA!
- i wystrzał z wyrzutni laserowej, aczkolwiek niecelny. Nathalie wyskoczyła w górę niczym konik polny i ze zwinnością wylądowała, kucając. Podniosła głowę. Była cała ochlapania wiecie czym. 
To, co ujrzała, było trochę przerażające, trochę pobudzające do refleksji nad daną sprawą. Człowiek z całym pomarańczowym okiem... drugie miał zastąpione mechaniczną strukturą.
- Witaj, Nathalie.
- Flurry?
- Ostatni człowiek, którego widzisz. - rzekł takowy, po czym uniósł wyrzutnię i błyskawicznie wystrzelił.
- Ty nie jesteś człowiekiem! - krzyknęła Nathalie...

_____________________________________________________________________

Yes, yes, yes. Koniec rozdziału.
Dedykacja dla GFCenter.
i Haniack. :*
Ahh, jeszcze jedno!

Każdy czytelnik otrzymuje darmową wejściówkę - zaproszenie na:

Micro Ice's Diary!
Odkryjcie potęgę humoru i zabawy!
Kolejna, aczkolwiek trafna historia rodem
z arcypopularnego serialu
Galactik Football!
Link znajdziecie tu:

Pozdrawiam :)